hmmm..powiem szczerze ze kawal czasu minał od tej podrozy ale postaram sie opisac wszystko co pamietam...zaczne od poczatku...jak zawsze nie obylo sie bez przygod na lotnisku...planowany lot z berlina do rzymu 8.45...dojezdamy a okazuje sie sie ze nasz lot odwolany...i tak to spedzilismy ok 11 godz na berlinskim lotnisku...maskra...jednak sie udało...ok 20 wkoncu wylecielismy...na miejscu bylismy ok 22.30...przywitaly ns upaly a do tego noc...wsiadamy w autobus i dojezdzamy do centrum...w sensie tuz przy dworcu autobusowym...plan mamy dostac sie najeden z pobliskich campingow...dojazd proponuje nam jeden z taksowkarzy za jedyne 30 euro... dziekuje i szukamy miejskich autobusow...przy pomocy kilku osob trfimy do wlasciwego i ruszamyna Campino Flaminio...droga niesamowita...widoki przepiekne ...wszytsko podswietlone az nie widmo w ktora strone obrucic glowe...dojezdzamy bez zadnego problemu(cena biletu 1e)..
rano pedzimy zwiedzic nasz camping...w senie łazienek...ale robia wrazenie..za 2 osoby +namiot ok 30euro..jak sie okzuje dojazd do wszystkich trakcji znakomity...
jak dobrze pamietam zwiedzanie wwtyknu zostawilismy sobie na niedziele gdzyz w ostatnia niedziele miesiasa wejscia byly darmowe...ostrzegana nas przed kolejkami..i pomomo iz dzien byl nprawde upalny bez problemu dalismy rade wszystko zobaczyc...i nawet nie stalo sie tak dlugo...